niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział VIII

Po wyjściu mamy z domu postanowiłam się jeszcze na chwile położyć więc wróciłam się na góre i rzuciłam się na łóżko, chciałam się jeszcze troche przespać, ale nie mogłam usnąć. Więc wstałam i wpadłam na pomysł, żeby trochę pobiegać. W końcu przydałoby się trochę schudnąć. Wyciągnęłam z szafy mój czarny dres, i założyłam go, a po chwili wyszłam z domu i zaczęłam biegać. Szczerze to myślałam że mam trochę lepszą kondycje, ale po 15 minutach już miałam dość. Usiadłam na ławce w parku żeby odpocząć. Niedaleko zobaczyłam psa przywiązanego jakimś sznurkiem do drzewa. Podbiegłam więc do niego. Wydawał się taki osamotniony.... Był taki chudy, szkoda mi go było jednym słowem. Na drzewie była kartka z napisem : Niech ktoś tego kundla weźmie, albo niech zdycha. Zerwałam tą kartkę z drzewa, zgniotłam i poszłam wrzucić do kosza, a po chwili wróciłam do psa, po czym go odwiązałam. Był mały, a do domu nie było zbyt daleko więc wzięłam go na ręce i zaniosłam do domu. Nie przejmowałam się zbytnio tym jak mama na to zareaguje, od zawsze przecież chciałam mieć psa, ale jakoś zawsze z tym zwlekała.
Kiedy już byłam w domu, nalałam psu mleka w miskę. Był mały, więc nie wiedziałam co mu wolno jeść, a czego nie, więc nie dawałam mu nic, co mogłoby mu zaszkodzić.
W pewnej chwili, przypomniałam sobie, jak mama mówiła, bym spytała się Igora, czy nie przyszedłby na kolację. Szczerze, to nie chciałam żeby doszło do takiego spotkania... To trochę głupie. Nie chciałam mu nawet o tym mówić, ale nie chciałam też, żeby dowiedział się tego potem od mojej mamy... Postanowiłam zadzwonić do niego, i mu o tym powiedzieć. *dźwięk komórki* Jednak on zadzwonił pierwszy. - pomyślałam spoglądając na ekran komórki.
-Cześć kochanie, właśnie miałam do Ciebie dzwonić, bo jest taka głupia sprawa...
-Jaka? Stało się coś?
-Nic się nie stało, chodzi po prostu o to, że moja mama zaprosiła swojego nowego partnera do nas na kolację dziś. I jej partner będzie z synem, a jego syn będzie z dziewczyną, no i moja mama zaproponowała, żebym spytała się Ciebie czy też byś nie przyszedł.
-To świetnie! O której?
-Co? Świetnie? To będzie zwykłe przesłuchanie, normalnie tragedia. Chciałam żeby Cię poznała, ale tylko ona... A nie jej partner.
-Natalia, chcesz zeby Twoja mama była szczęśliwa?
-No... Tak, przecież to oczywiste, ale czemu mnie o to pytasz?
-A więc skoro chcesz jej szczęścia, to zrób wszystko by była szczęśliwa.
-No dobrze... Czyli że będziesz dzisiaj na kolacji u mnie o 19?
-Tak, a co byś powiedziała na to, gdybyśmy się jeszcze wcześniej spotkali?
-Wiesz, nie mam za bardzo czasu. Musze jeszcze jechać i kupić sobie jakąś sukienkę... No nie wiem... A poza tym, to muszę się zająć psem.
-Masz psa? To wspaniale, ja mogę się nim zająć, od zawsze chciałem mieć psa. Przyjadę do Ciebie za godzinę. Wezmę psa do siebie, a Ciebie przy okazji podwiozę do centrum handlowego. A jak kupisz sukienkę, to po prostu zadzwoń żebym przyjechał.
-Ale ja nie chcę robić kłopotu...
-Natalia, dla mnie to czysta przyjemność. Za godzinę będę. -powiedział po czym rozłączył się. Cieszyłam się że tak stara mi się pomagać. Poszłam zrobić poranną toaletę. Potem ubrałam się w żółtą sukienkę, wyszłam przed dom. Igor już był. Kazałam mu poczekać, bo musiałam isć jeszcze po pieska. Wróciłam szybko do domu, wzięłam pieska i poszłam do samochodu.
-Jaki on słodki. -powiedział Igor uśmiechając się.
-Też tak myślę. -zasmiałam się.
-Jak go nazwałaś? -Spytał.
-Jeszcze nie ma imienia. -skrzywiłam się trochę.
-To nic, ja mu już potem jakieś wymyślę. -powiedział po czym odpalił samochód. Przez całą drogę głaskałam psa.
-Jesteśmy. -powiedział.
-Dobra, to trzymaj pieska. -powiedziałam podajac mu go. -Uważaj na niego. -powiedziałam wychodząc z samochodu.
Przez chwilę miałam kompletny natłok myśli, zakręciło mi się w głowie. zamknęłam na chwilę oczy, i po chwili otworzyłam, było lepiej, ale nadal nie za dobrze. Usiadłam na ławce, nagle ktoś mi zakrył od tyłu oczy, przestraszyłam się, chciałam krzyczeć ale nie mogłam, czułam jak by mnie coś dusiło, cięzko mi było oddychać. Po chwili już czułam tylko, jak moje ciało uderza o cos twardego, oczy same mi się zamknęły...

                                                                 ***

  Ocknęłam się. Widziałam nad sobą twarz nieznajomej mi dziewczyny. Lekko uderzała mnie w policzki.
-Ej, ej! -mówiła dziewczyna nade mną. Chwyciła mnie za ramiona i ustawiła w pozycji siedzącej. Wysunęła do mnie dwa palce. -Ile palców widzisz?
-Dwa. -powiedziałam coraz bardzoej ocknięta, jednak wciąż nie wiedziałam co się ze mną stało.
-Dobrze. Możesz wstać? -spytała zaniepokojona dziewczyna.
Przekręciłam się tak, żebym była na kolanach, i podpierając się rękami wstałam i usiadłam na ławce. Ludzie patrzyli się na mnie, jak bym nie była trzeźwa. Powoli zaczęłam dochodzić do siebie. Nie poznawałam tego miejsca, ani tych ludzi, nie wiedziałam gdzie jestem ani co się stało, bałam się.
-Jak się czujesz? -spytała dziewczyna która pomogła mi wstać.
-Już lepiej. Dziekuję że mi pomogłaś. -spojrzałam na nią i uśmiechnełam się.
-Nie ma sprawy. Jak masz na imię tak w ogóle?
-Natalia. -powiedziałam i wysunęłam dłoń w kierunku dziewczyny.
-Ania, miło mi. -uśmiechnęła się do mnie i uścisnęła moją dłoń.
-Ania, co to za... - mówiłam i nagle umilkłam, bo dobrze wiedziałam gdzie jestem, jednak wcześniej nie rozpoznawałam tego miejsca. -Dziękuję Ci za pomoc, musze już iść. -powiedziałam i uśmiechnełam się do Ani.
-Trzymaj się. -powiedziała, a ja wtedy odeszłam.

                                                                   ***

Gdy tak szłam, chciałam wyjąć z torebki telefon, żeby zadzwonić po Igora i powiedzieć mu żeby już przyjechał, a tu co? Nie mam torebki! Byłam załamana... Nie miałam przy sobie żadnych pieniędzy... Chyba żadnych. W tym momencie uświadomiłam sobie, że sukienka którą na sobie miałam miała małą kieszonkę na suwak, modliłam się, żeby były w niej jakieś pieniądze... Rozpięłam kieszonkę i włożyłam do środka dwa palce, po czym wyciągnęłam coś. Miałam 50 złotych. Nie wystarczyło na sukienkę, ale przynajmniej mam na dojazd do domu.
Jak już byłam w domu, to było jakoś strasznie pusto... Mamy jeszcze nie było, psa też nie... Stałam przez chwilę zagapiona w ściane i zastanawiałam gdzie mógł schować się pies. Po chwili jednak przypomniałam sobie, że Igor się nim zajmuje. Nie miałam nic do roboty, więc poszłam do Igora. Drzwi otworzyła mi jego mama, była bardzo gościnna, jednak nie miałam czasu z nią rozmawiać, dlatego szybko skierowałam się do pokoju Igora. Zapukałam w drzwi.
-Wejść. -usłyszałam jego głos, po czym chwyciłam klamkę od drzwi, i weszłam do środka.
-Cześć, jak tam piesek? -spojrzałam na Igora leżącego z psem na łóżku.
-To suczka. -zaśmiał się. -A tak poza tym to dobrze, jest bardzo grzeczna. Czym wróciłaś? -spytał.
-Autobusem. - odpowiedziałam siadając na łóżku.
-Czemu nie zadzwoniłaś bym po Ciebie przyjechał?
-Bo wiesz, taka nie miła sytuacja... Okradli mnie. -powiedziałam z kwaśną miną.
-Zgłosiłaś to na policję?
-Nie, zostawmy tą sprawe w spokoju. Jest Dominika w domu? -spytałam, i w tym momencie uchyliły się drzwi.
-Jestem. - zasmiała się
-Podsłuchiwałaś? -spytał Igor.
-No co Ty, swojego brata, ależ jak bym mogła. -zaśmiał się. -Czyj to piesek? -spojrzała na mojego psa uśmiechając się do niego.
-Mój. -usmiechnełam się do niej. -Domi, jest sprawa. Masz może pożyczyć mi na jeden wieczór jakąś elegancka sukienkę?
-Pewnie, chodź do mojego pokoju. -Chwyciła mnie za rękę, i poszłyśmy do jej pokoju. -Jaki kolor byś chciała?
-Nie wiem... Może czarny?
Dominika przez dłuższy czas przeglądała swoje ciemne sukienki.
-O ta będzie dobra! -pokazała mi sliczną czarną sukienkę. -Trzymaj. -powiedziała podając mi ją.
-Dziękuję Ci. -uścisnęłam ją. -Teraz lecę jeszcze na chwilę do Igora, i zmykam.  - powiedziałam wychodząc z pokoju Dominiki, a kierując się do Igora.
-Dobra, to ja już wezmę pieska i idę do domu.
-Podwiozę Cię. -powiedział biorąc kluczyki i pieska.

                                                                   ***

Wchodząc do domu, zastanawiałam się czy powiedzieć mamie o tym, że zasłabłam i że ukradli mi komórkę, jednak nie chciałam jej już denerwować. Pewnie była dość zestresowana tą dzisiejszą kolacją.
-Wróciłam! -krzyknęłam zamykając drzwi.
-To dobrze, mozesz zacząć się już szykować.
-No dobrze... - Postawiłam psa na ziemię, i poszłam zanieść sukienkę na górę. Po chwili jednak jeszcze zeszłam, bo nie chciałam żeby mama dowiedziała się o psie gdy sama go zobaczy.
-Mamo, przygarnełam pieska. Chodź zobaczyć.
-Duży jest? -spytała mama idąc w kierunku kuchni, w której byłam z psem.
-Sama zobacz. -odrzekłam.
-Jaki śliczny! Powiedziała mama gdy go zobaczyła. Otworzyła lodówkę, i patrzyła co by mu tu dać.
-Mamo, to jeszcze szczenie... Na razie niech pije samo mleko, a jutro spróbuję kupić jakąś karmę, po której nic by mu się nie stało.
-Dobrze.
-To ja idę już się szykować.-powiedziałam i poszłam na górę.
Założyłam sukienkę którą pożyczyłam od Domi, i czarne szpilki. Usta pomalowałam lekko różowym błyszczykiem, a włosy zostawiłam po prostu rozpuszczone. Zeszłam już na dół, by czekać na gości. Miałam wrażenie, że ta kolacja nie wypali... Spojrzałam na zegarek. Była 18:30, nie wiem czemu ale miałam wrażenie, że nie przyjdę, nagle jednak usłyszałam jak ktoś zapukał do drzwi, więc szybko podeszłam, by je otworzyć. To Igor.
-Cześć. -przytuliłam się do niego.
-No cześć kochanie. -pocałował mnie.
-Chodź usiąść na kanapie, bo już normalnie nie mam sil... -powiedziałam kierując się w stronę salonu, a Igor szedł za mną.
-A czym się tak zmęczyłaś? -spytał zaniepokojony.
-Szczerze to sama nie wiem... -przytuliłam się do niego i przez reszte czasu była cisza. Bałam się, że to będzie tak nie w moim stylu... Że będzie tam tak sztucznie, i tak sztywnie... Usłyszałam kolejne pukanie do drzwi.
-To pewnie oni! -usłyszałam głos mamy dobiegajacy z kuchni, chciałam wstać i otworzyc drzwi, ale słyszałam kroki mamy. Kiedy otworzyła drzwi...
___________________________
Macie kolejny rozdział, mam nadzieję że Wam sie podoba. :) Moze być taka długość rozdziałów, czy moze chcecie krótsze, albo jeszcze dłuższe? :D Pisać w komentarzach. :)

4 komentarze: