piątek, 26 lipca 2013

Rozdział XI

Ujrzałam swoje odbicie, jednak nie takie jak zwykle. Moja twarz była cała pocięta. Było mnóstwo drobnych ran, a w nich malutkie kawałki szkła. Wpatrywałam się długo w lustro, nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Nie miałam zielonego pojęcia, jak to mogło się stać. Po chwili jednak odsunęłam się od lustra, obrzydzało mnie to, co w nim widziałam. Nie wiedziałam co mam mówić, najchętniej bym chyba nic nie mówiła, i poczekała aż Igor sobie pójdzie. Spuściłam głowę w dół, on wtedy podszedł i mnie przytulił. Najwyraźniej widział, że sama nie wiem skąd mogły się wziąć te okaleczenia. To wszystko było takie... Bezsensowne. Wtuliłam się w niego, ale też wiedziałam, że prędzej czy później będę skazana na wyjaśnienie mu wszystkiego. Tylko, że co ja miałam powiedzieć? Że to wszystko stało się w śnie? Wtedy by mi nie uwierzył, i wyszłabym na totalną idiotkę... Staliśmy wtuleni w siebie już długo, chciałam przerwać tą cisze, ale nie umiałam. Miałam wrażenie, że on nie chce ze mną rozmawiać. Bałam się, że nie będzie mnie chciał.
-Kochanie, zaraz będę musiał iść. -Powiedział. W jego głosie nie było słychać nic, co wskazywałoby, że nie chce już ze mną być, jego głos był raczej smutny.
-Dobrze. -Odpowiedziałam wtulając się w niego jeszcze mocniej. -Kochasz mnie jeszcze? -Spytałam wpatrując się w podłogę.
-Przecież wiesz, że tak. Co miałoby niby zmienić moje uczucia do Ciebie? -spojrzał mi się prosto w oczy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, zrobiło mi się głupio, więc pocałowałam go.
-Kochanie, ja już się będę zbierał. -Powiedział, po czym przestał mnie przytulać, i po prostu wyszedł. Ja zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Usiadłam na kanapie. Nie usiedziałam tak długo. Nie mogłam, czułam, że coś złego się stanie. Zaczęłam chodzić bezsensownie po całym domu. Przechodziłam tak pół godziny, jednak przeczucie to nie mijało wcale. Usłyszałam, jak drzwi od domu sie otwierają. To na szczęście była tylko mama.
-Cześć mamo. -wydusiłam z siebie.
-Cześć córe... -Zaczęła mówić, ale nie dokończyła. -Co Ci się stało?! -spytała przerażona przyglądając się dokładnie mojej twarzy. Właśnie tego pytania sie obawiałam, szybko zaczęłam myśleć.
-Nic, po prostu stłukłam szklankę, a kiedy się schyliłam by pozbierać kawałki szkła, upadłam w to wszystko twarzą. -powiedziałam trochę się jąkając. Modliłam się, by mama mi uwierzyła, bo zaraz by pewnie zaczęła jeżdzić ze mną po psychologach i innych...
-Rozumiem. - Powiedziała niepewnie.
-Ja pójdę do siebie, jak będziesz potrzebowała pomocy, to mnie zawołaj. -powiedziałam i poszłam na górę jak najszybciej mogłam, żeby tylko mama mnie nie zdążyła zatrzymać. Kiedy weszłam do swojego pokoju odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na łóżku. Czułam się bezsilna jak nigdy. Położyłam się na łóżku. Gdy tak leżałam, to wyobrażałam sobie przyszłość.

                                                                   ***

Obudziłam się. Była 3 w nocy, a ja byłam wyspana jak nigdy w życiu. W sumie to nie dziwne, w końcu poszłam wcześnie spać. Wstałam z łóżka, i poczłapałam wolnym krokiem do kuchni. Otworzyłam lodówkę, niby była pełna, ale dla mnie nie było tam nic. Trzy razy podchodziłam do lodówki, mając nadzieję, że znajdę tam coś nowego, jednak ciągle było to samo. Sięgnęłam po sok, napiłam się i poszłam położyć się na kanapie. Co prawda nie było tam tak wygodnie jak na łóżku, ale moja leniwość zwyciężyła. Podłączyłam słuchawki do telefonu, i zaczęłam słuchać muzyki, a przy okazji napisałam do kilku osób sms'a o treści "śpisz?". Odpisała tylko Domi. "Nie śpię. Co tam?", nie wiedziałam co jej odpisać. W sumie, to jest moją przyjaciółką, ale nie chciałam jej martwić. "Wszystko dobrze. Wpadnij do mnie jutro, cały dzień będę w domu. " Po tym smsie, znowu zasnęłam...
Z rana obudził mnie wielki huk, na początku byłam pewna, że spadłam z kanapy, ale nie. Moim oczom ukazało się kilku mężczyzn, wnoszących meble do mojego domu. Co było dziwniejsze, mama była w domu. Spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę 11:24.
-Mamo! Co tu się dzieje? -krzyknęłam na cały dom.
-Kochanie, Mariusz i jego syn Kuba wprowadzają się do nas! Czy to nie wspaniałe? -powiedziała mama szczerząc się od ucha do ucha. Nie cieszyło mnie to, ale że nie chciałam robić jej przykrości, pokiwałam twierdząco głową. Dziwne mi się to wszystko wydawało. Przecież mama mogła mnie wcześniej obudzić, a tak to zrobiłam z siebie tylko idiotkę... Szybko pobiegłam na górę, chciałam chwycić za klamkę, jednak słyszałam, że ktoś jest w moim pokoju. Otworzyłam drzwi, i nie mogłam uwierzyć. W moim pokoju były dwa cholerne łóżka, a na jednym leżał Kuba.
-Co Ty tu robisz?! -wrzasnęłam na niego.
-Jak to co? Przecież wprowadziłem się tu z tatą.
-No tak, ale czemu jesteś w moim pokoju?! -zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej. Przecież w takiej sytuacji, w ogóle nie miałam prywatności, jak ja miałam spać.
-Natalia, spokojnie. Będę tu tylko jedną noc. -Powiedział. W jego głosie słyszałam, że bał się trochę tego jak zareagowałam. Nawet mnie to cieszyło.
-No dobra... -odpowiedziałam i położyłam się na łóżku. -Potem przychodzi do mnie przyjaciółka, więc fajnie by było, gdybyś Ty sobie gdzieś poszedł.
-Zobaczymy. -powiedział tak, jak by chciał mi zagrozić, ale nie chciałam się z nim już kłócić.

                                                                        ***
Do mojego, znaczy się mojego i Kuby pokoju, weszła Dominika. Na szczęście jego nie było w tej chwili.
-Cześć. -Powiedziała do mnie ze szczerym uśmiechem na twarzy.
-Domi, błagam ratuj! Dłużej tu nie wytrzymam! -Ze złością stukałam łyżeczką o szklankę.
-Co się dzieje? -spytała siadając na moim łóżku.
-Partner mojej mamy się tu wprowadził... -powiedziałam odkładając szklankę i łyżeczkę, i zasłoniłam sobie twarz rękoma.
-No ale czy to źle? - Zaśmiała się. -Chyba chcesz żeby Twoja mama była szczęśliwa, prawda? -spytała.
-No chcę. I nie mam nic do jej partnera, tylko do jego syna... Ten głąb będzie dzisiaj w nocy ze mną w pokoju. -zaczęłam się smiać na cały pokój. Sama nie wiem czemu, raczej powinnam płakać.
-No ale... Gdzie on bedzie spał? Chyba nie z Tobą?!
-Nieee! Nigdy bym sobie nie pozwoliła na to, żeby spać z prawie mi obcym chłopakiem w jednym łóżku!
-No a więc gdzie on będzie spał?
-Tam. -wskazałam palcem na łóżko Kuby, i w tym samym momencie on wszedł. Domi gdy go tylko zobaczyła odwróciła się szybkim ruchem. Wyglądało na to, że sie go bała. Widziałam, jak jej oczy napełniają się łzami. Nie wiedziałam co mam robić. Kuba na szczęście nie widział tej całej sytuacji.
-To ja Cię odprowadzę. -powiedziałam i szybko wstałam z łóżka, ciągnąc Dominikę za rękę. Wyszłyśmy przed dom. Do tego czasu Domi była już zapłakana.
-Dominika, co sie stało?! -probowałam ją uspokoić, jednak nie dawała sobie pomóc. Strasznie się trzęsła, przez chwile nawet chciałam iść po kogoś kto mógłby pomoć, ale było wyraźnie widać, że chce mi coś powiedzieć. Po długich staraniach w końcu udało jej się wydusić z siebie kilka słów...

2 komentarze:

  1. świetny rozdział... bardzo fajnie piszesz ;)
    na pewno jeszcze nie raz tu zajrzę ;)

    zapraszam do mnie ;)
    http://anuula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam sie , jest super ;p

      wpadnij, skomentuj, zaobserwuj

      http://babyyoulightmyworldlikenobodyelse.blogspot.com/

      Usuń